czwartek, 14 kwietnia 2011

4. zakładanie całego "odrucienia"- aparatu i łuku

Byłam ciekawa jak będzie wyglądało zakładanie aparatu. No i ile to będzie trwało :) Jak się okazało, była to rzecz taka . . . Nie wiem, jak ją określić. Nie była bolesna czy nieprzyjemna, ale bardzo miła też nie była. Tak wyglądało moje nakładanie aparatu:

Na samym początku orto wyciągnął gumki separacyjne. Niektórym podobno wypadają one same, kiedy zrobią odpowiednią ilość miejsca - u mnie mocno się trzymały :)

Jedną z najmniej przyjemnych rzeczy było mycie/dezynfekowanie czy nie wiem co tam oni robią. A było nieprzyjemne z tego powodu, że zęby miałam myte czymś . . . dziwnym. Był to płyn, który szczypał mnie w buzi. Może "szczypał" to nie najtrafniejsze słowo, ale nie wiem, jak inaczej to opisać. W smaku przypominało mi to coś cytrynowego. No ale nie ma się stresować, w końcu mycie zębów nie trwało 5 minut - góra minutke :)

Po umyciu przyszła rzecz najmniej przyjemna - nakładanie pierścieni. Pierścienie są zakładane na 6ki (przynajmniej w moim przypadku), czyli na zęba, przy którym jest miejsce zrobione przez gumki separacyjne. Orto najpierw przymierzał mi różne pierścienie, a kiedy znalazł odpowiednie wciskał tak "na chama". To właśnie było najgorsze, choć nie mogę powiedzieć, że mnie bolało :)

Po nałożeniu pierścieni, przy pomocy swojej uroczej asystentki orto nakładał zamki. Przykładał je do każdego zęba, dociskał, a potem wycierał pozostały klej. Na koniec "przeplótł" drut, nałożył gumki (nie pytał mnie co prawda o zdanie, ale dostałam białe- polecam! :)) i myślałam, że będzie po sprawie.

Jednak, okazało się, że mój orto ma dla mnie jeszcze "suprajsa". Otóż, zostałam właścicielką łuku podniebiennego. Łuk wygląda tak :

<później wkleję zdjęcie>

Ma on na celu lekkie rozszerzanie mojego podniebienia, bo faktycznie - o ile z przodu moje zęby tworzą łuk, to z tyłu lecą już jakby "prosto" i równolegle do siebie. Nie powinno się mylić łuku podniebiennego z Hyraxami czy innymi tego typu cudami. Łuk to zwykły drucik, a wszelkie hyraxy to dość spore urządzenia, które też znacznie rozszerzają podniebienie.

Na tym skończyła się moja wizyta - trwała ona jakieś . . . 30 minut. Naczytałam się wcześniej, że 1,5h. Byłam więc pozytywnie zaskoczona szybkością :)

To tyle na dzisiaj. Jutro, albo nawet jeszcze dziś wieczorem, postaram się Wam opisać jak wyglądały moje pierwsze dni z metalem, potem napiszę o tzw. wyciągach. Muszę nadrobić to, co się działo, kiedy mnie nie było (w końcu aparat noszę już jakieś 1,5 miesiąca :))

niedziela, 27 lutego 2011

3. o gumkach separacyjnych słów kilka

Od wtorku jestem posiadaczką gumek. Mam 4, 2 po obu stronach moich szóstek. Przed samym nałożeniem sporo się o nich naczytałam w necie i przestraszyłam się straszliwie :) Jak się jednak okazało, to nic strasznego. Więc ja teraz odpowiem na pytania, które chodziły w mojej głowie przed ich nałożeniem.

1. Co to są gumki separacyjne? Po co się ich używa?

Gumki separacyjne wyglądają tak :
Te małe kółeczka odrywa się i wkłada między zęby. Po co? Żeby zrobić ząbkom miejsce. Niektórzy mają zęby usuwane, innym wystarczy takie niewielkie "rozepchnięcie" zębów. Poza tym przestrzeń między zębami, która powstaje po używaniu gumek jest potem przydatna przy montowaniu aparatu.

2. W jaki sposób gumki są nakładane?

To pytanie strasznie mnie męczyło :) Nie byłam w stanie wyobrazić sobie w jaki sposób te, jakby nie patrzeć, nieco grube gumki są wciskane między zęby - przecież tam praktycznie nie ma żadnej wolnej przestrzeni. Gumki są nakładane szczypcami albo czymś do tego podobnym, nie wiem nawet jak to nazwać. W jaki sposób są wciskane między zęby? Nie wiem, ja nawet tego nie zauważyłam. Trwa to dosłownie sekundę.

3. Czy nakładanie gumek boli?

Mam nałożone 4 gumki - 2 po prawej i 2 po lewej stronie. Kiedy lekarz zaczął je nakładać, ja nawet nie poczułam. Nie wiedziałam, co jest grane. Dopiero kiedy sięgną po drugą gumkę, ja zorientowałam się o co kaman :) Nałożenie jednej gumki nieco mnie zabolało, ale podkreślam - NIECO :) Generalnie zakładanie ich jest bezbolesne! Ja wcześniej usiłowałam to sobie jakoś wyobrazić, próbowałam więc włożyć paznokcia między zęby :P Było to niemożliwe i bolesne, a przecież paznokieć jest taki cienki. Nastawiałam się więc na straszny ból przy gumkach, ale to naprawdę pestka.

4. Czy noszenie gumek jest bolesne? Co łagodzi ból?

No właśnie. Naczytałam się tyle o bólu przy gumkach, że w sumie od początku na niego czekałam :) Gdzieś ktoś kiedyś napisał, że na początku jest ok, ale po kilku godzinach zaczyna się horror. Czekałam więc i zastanawiałam się, kiedy mój horror się zacznie. I nie zaczął się wcale :) Przez pierwsze 2 dni czułam te gumki, ale nie mogę powiedzieć, że mnie to bolało. Czułam je, ale było to raczej coś w stylu "utkniętego" jedzenia. Później zaczęłam czuć takie . . . ciśnienie, jak to nazywam. Zęby się ścieśniały i dotykanie (szczególnie tych przednich) nie było niczym przyjemnym. Dodatkowo pilnowałam się, aby nie ściskać zębów-każde domknięcie szczęki sprawiało mi duży ból. Nie próbujcie więc odgryźć jakiejś odstającej skórki na ustach - ja próbowałam, nie radzę ;) Teraz, prawie po tygodniu, ja gumek w ogóle nie czuję i zupełnie mi nie przeszkadzają. A możecie mi wierzyć, do tej pory myślałam, że mam strasznie niski próg bólu (zwykłe skaleczenie boli mnie przez tydzień). Wiadomo jednak, że u każdego jest to inaczej, niektórzy mogą czuć ten ból. Moja koleżanka opowiadała, że ją bardzo bolało. A na ten ból podobno najlepiej pomagała jej mięta. Nie wiem, nie próbowałam, bo nie miałam potrzeby :) Kiedy zaczynałam czuć te gumki, to płukałam usta lodowatą wodą i było ok.

5. Jak wygląda mycie zębów przy gumkach?


Początkowo bałam się myć zęby, bo obawiałam się, że będzie bolało. Jak już pisałam - czułam ból przy dotykaniu zębów. Jednak okazało się, że mycie zębów nie boli. Oczywiście robiłam to delikatnie, delikatniej niż traktowałam dolne ząbki. Płukanie ust nie było przyjemne, ale nie było też bolesne. Po prostu dziwne, nie ma się co bać :) Nie ma się też co stresować,  że gumki wypadną. Bez nerwów - one są tak włożone, że na pewno nie wypadną :) A jeśli już wypadną, to znaczy, że ząbki się wystarczająco rozeszły.

6. Jak wygląda jedzenie przy gumkach?

Ja nie mogłam jeść. Bolały mnie zęby, jak już pisałam, szczególnie te przednie. O odgryzieniu czegokolwiek nie było mowy. Co jadłam? Rozgniecione banany, jogurty, serki, biszkopty maczane w herbacie, zupki chińskie, gorące kubki itp. Da się przeżyć, chociaż ja po drugim dniu nie mogłam patrzeć na jogurty :) Dzisiaj, po 5 dniach jest już lepiej. Przednie zęby już nie bolą, więc mogę miękkie rzeczy odgryzać. Moje trzonowe nie są jeszcze bezbolesne, więc rozdrobnić pokarmu nie mogę. Memłam go więc językiem - kwestia wprawy :) Wczoraj jadłam nawet pizzę, więc jest już coraz lepiej.

7. Czy gumki przeszkadzają w mówieniu?

Mnie przeszkadzały. Szczególnie na 2 i 3 dzień. Dotykanie okolic gumek językiem przy mówieniu było dla mnie bolesne. W związku z czym sepleniłam, ale dało się mnie zrozumieć :) Dzisiaj, a właściwie nawet od wczoraj, mówię już normalnie. Ja osobiście słyszę, że nie mówię jeszcze tak jak wcześniej, ale rodzice uważają, że już jest ok. Generalnie unikałam mówienia, szczególnie w czwartek (na 3 dzień, to był taki mój "kryzysowy dzień"). A to głównie z tego powodu, że, jak już pisałam, nie domykałam zębów. A kiedy zaczynałam mówić, to często odruchowo to robiłam. No i bolało. Dlatego przez te kilka dni nie mówiłam zbyt wiele.

8. Kiedy gumki wypadną?

Albo wypadną, albo i nie wypadną. Moje jak na razie całkiem nieźle się trzymają :) Po prawej (tej prostej) stronie siedzą tak jak i we wtorek. Natomiast zauważyłam, że te z lewej strony nieco wypadają. Nie wiem jednak, czy są one na tyle wypadające, że zdążą wyjść do wtorku. Zauważyłam jeszcze jedną rzecz, otóż moje zęby się skrzywiły. Czytałam, że to normalne. Ja zawsze miałam krzywe zęby z przodu, ale te z tyłu były bez zarzutu. A teraz moja lewa 7ka jest krzywa, reszta zresztą też nie wygląda jak wcześniej. Ale nie martwi mnie to jakoś szczególnie, w końcu już we wtorek będę miała aparat :)


Oto moje gumeczki :)
To chyba tyle, mam nadzieję, że niektórym trochę się rozjaśniło :) Wieczorkiem postaram się wkleić zdjęcia moich ślicznych, niebieskich, powoli wypadających gumek :)

piątek, 25 lutego 2011

2. moja krótka historia / pierwsza wizyta u orto

Witam :) Niedawno zaczęłam swoją przygodę z ortodoncją i postanowiłam podzielić się z Wami swoimi przeżyciami. Być może kiedyś komuś to pomoże, może znajdziecie tu odpowiedzi na swoje pytania. Zacznijmy od początku, tzn. opowiem Wam jak to wszystko się zaczęło.

Krzywe ząbki miałam właściwie od zawsze. Od kiedy zaczęły rosnąć mi stałe zęby, moja 3ki były jakby za bardzo wystające. U orto byłam kilka razy jako mała dziewczynka, ale w sumie bez żadnych rezultatów (a to fundusze nie pozwalały na założenie aparatu, a to pani doktor nie zauważyła nic niepokojącego itp). Im bardziej starsza byłam, tym bardziej moja krzywość mi przeszkadzała. Lubię uśmiechać się na zdjęciach (bardzo często wręcz muszę-pracuję na scenie), ale te zęby wychodziły na nich tragicznie. Są krzywe od lewej strony, więc od tej strony najczęściej chciałam mieć robione zdjęcia (od prawej widać było, że moja 3ka sporo wystaje). O zdjęciach na wprost nie było mowy. Oprócz samej krzywości mam też progenię (rodzinne, genetyczne i w dodatku dziedziczone najczęściej przy drugim dziecku - jak pech, to pech :)). Nie jest ona jakaś wielka, nieco mi przeszkadza, ale nauczyłam się z tym żyć.
Dobra, wracając do całej historii. Jakieś 2 tygodnie temu ponownie, po kilku latach, wybrałam się do orto. Znalazłam adres w internecie (oprócz adresu znalazłam też same pozytywne opinie ;)), umówiłam się na wizytę i już.

Jeśli chodzi o moją pierwszą wizytę, to była ona najzwyczajniej w świecie przegadana (plany leczenia itp.). Natomiast o drugiej warto już wspomnieć.
Tak więc druga wizyta rozpoczęła się od zdjęć. Wsadzałam sobie różne dziwne rzeczy do ust (;)) O takie o:
Dodatkowo zdjęcia z lusterkiem w ustach, od przodu, od tyłu, na ukos, na głowie, na nosie, na rzęsach . . . Jak się tylko dało ;) Później pan doktor zrobił mi wyciski. Tego się bałam, trochę mnie nastraszono wcześniej. A to, że jakieś odruchy wymiotne, a to to, a to tamto. A tak naprawdę to nic takiego :) Wyciski robi się takim cudem:

Nie wiem, może dla Was to oczywiste, ale ja inaczej (gorzej) to sobie wyobrażałam :) Ta substancja do wycisków jest chłodna, więc moje dolne nadwrażliwe zęby nie były zbyt zadowolone, ale przeżyłam. Robienie wycisków nie trwa długo, lekarz trzyma to minutę, może 2.Po wyciskach miałam założone gumki separacyjne, ale o tym jutro :)

Tymczasem, do napisania!

1. próba bloga

Raz, raz, raz . . .